MK
Zmywanie zmarszczek.
Zaktualizowano: 19 lut
- W jaki sposób i jakim preparatem oczyszcza Pani skórę twarzy? – zapytałam klientkę w trakcie wizyty diagnostycznej.
- Tym – odpowiedziała, jednocześnie stawiając na blacie mojego biurka kosmetyk.
Bardziej to usłyszałam niż zobaczyłam, bo mój wzrok i uwaga skoncentrowane były na torebce, którą dziewczyna trzymała na swoich kolanach. Była piękna. Niebieska. Ale nie zwyczajnie niebieska. Taka, niebiesko niebieska. Uszyta była z pięknej, pikowanej skóry. Z pikowaniami i przeszyciami tak precyzyjnymi, że mogłyby służyć do odrysowywania linii prostych, zamiast linijki. Łańcuch, na którym była zawieszona był gruby. Z daleka wyglądał jak metalowy, ale mój mózg (chyba mózg) wysyłał mi sygnał, że to niemożliwe, bo byłby za ciężki. „No ale jak nie metalowy to jaki? Plastikowy? Nie, chyba nie?” – wewnętrzna konwersacja pochłaniała mnie bez reszty. „O losie, jakie to cudo” – pomyślałam, a mój wzrok przeniósł się na logotyp, który ostatecznie dowodził jakości i ceny tego przedmiotu. Przy zamku torebki przymocowane były dwie, wielkie litery C, odwrócone do siebie dupkami i jednocześnie zachodzące na siebie. One to już na pewno były metalowe. Na bank.
- Tym – przypomniała o sobie klientka, jeszcze raz dotykając kosmetyku.
No teraz to już musiałam oderwać się od torebkowych fantazji i wrócić do pracy. Spojrzałam na białą butelkę i dzięki nowym okularom dostrzegłam wyraźnie napis, w dwóch wersjach językowych: „kolagenowy żel do mycia twarzy” i mniejszą czcionką „collagen wash gel”.

- A co sprawiło, że wybrała Pani właśnie ten żel do mycia? – pytałam dalej, obracając kosmetyk w dłoni poszukując na nim napisu „INCI”- Czy ktoś go Pani polecił? Czy to przypadek, czy z jakiegoś konkretnego powodu wybrała Pani właśnie ten żel? – drążyłam temat, jednocześnie konstatując, że moje poszukiwania (tym razem guglowe), ujawniły całkiem konkretną cenę preparatu.
- No chciałam po prostu coś przeciwzmarszczkowego, więc pomyślałam, że z kolagenem będzie ok, a że akurat koleżanka zajmuje się sprzedażą tych kosmetyków to postanowiłam wypróbować – wyjaśniła klientka.
Aha.
Mogłabym oczywiście kontynuować tę opowieść, budując napięcie i powoli wprowadzając Was w temat, przez następnych dziesięć linijek. Mogłabym. Czasami jednak warto szokującą informację przedstawić znienacka i gwałtownie. Otóż moi mili…
Żele do mycia twarzy nie działają przeciwzmarszczkowo!
Żele do mycia wyłącznie myją. Nie robią niczego innego – tylko, a właściwie aż, oczyszczają skórę! Żele do mycia skóry nie odmładzają, nie leczą trądziku, nie likwidują przebarwień, nie eliminują blizn, nie usuwają celullitu, ani tkanki tłuszczowej, chociaż… są niezbędnym wstępem do tych działań.
Oczywiście, mogą oczyszczać w sposób korzystny lub niekorzystny dla skóry, poprawiając lub pogarszając jej stan. Między innymi dlatego tak ważny jest dobór odpowiednich produktów do mycia, a także techniki i sposobu wykonywania tej czynności. Nie należy jednak spodziewać się po tych kosmetykach niczego innego poza prawidłowym, ukierunkowanym oczyszczeniem. A to już naprawdę dużo.
Pierwszym pytaniem, które być może w tym momencie przyszło Wam do głowy jest: Czy w takim razie wszystko jedno jaki kupię żel do mycia twarzy? Czy nie ma sensu kupować drogiego żelu z kolagenem (jak moja klientka), bo niczym nie różni się od tego taniego, bez kolagenu?
Aby precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba poruszyć dwa wątki.
Pierwszy wątek to cena. W tej kwestii z żelami do mycia jest trochę tak, jak z torebkami. Wszystkie żele myjące służą wyłącznie do mycia – to jedyna ich funkcja i bez względu na cenę poradzą sobie z oczyszczeniem skóry. Zupełnie podobnie jak torebki, których zadaniem jest przechowywanie i przenoszenie różnych przedmiotów – każda torebka, bez względu na to, czy pochodzi z pobliskiego bazarku, czy od projektanta mody da radę podołać swojemu przeznaczeniu. Czy zatem nie ma powodu płacić wysoką cenę, ani za żel do mycia, ani za torebkę? No, nie wiem jak Wam to powiedzieć… Biorąc pod uwagę wyłącznie funkcje obu przedmiotów – nie ma powodu. Zarówno bowiem żel do mycia, jak i torebkę można dostać w dobrej jakości i niskiej cenie. No ale czasami potrzebujemy tych produktów do innej funkcji. Jakiej? No na przykład do podniesienia swojego prestiżu, sprawienia sobie przyjemności lub… do fotografowania na Insta. No, to wtedy sprawa wygląda zupełnie inaczej. Wtedy można przyjąć zupełnie inne kryteria doboru tych przedmiotów. Wtedy jak najbardziej kupowanie „żelów odmładzających” za kilka stów, albo torebek za kilka tysięcy jest jak najbardziej uzasadnione. Krótko mówiąc, drogich żeli do mycia i drogich torebek potrzebujecie Wy, a nie Wasza skóra. I w tej kwestii możecie mi zaufać, bo pisze Wam to osoba, która miewała kilkanaście torebek i kilkanaście kosmetyków myjących, jednocześnie (o cenach pisać nie będę, bo nie chcę publicznie gromadzić dowodów przeciwko sobie).
Drugi wątek to jakość. Czy żele do mycia różnią się od siebie w jakiś znaczący sposób, no i czym się kierować, jeśli nie obecnością „kolagenu”? Jakie składniki w takim razie są ważne w tych produktach?
W procesie wyjaśniania, o co kaman w żelach myjących trzeba posunąć się do użycia dziwnego słowa – surfaktanty. O surfaktantach mówi się, że to związki powierzchniowo czynne, które mają zdolność obniżania napięcia powierzchniowego cieczy. Po ludzku oznacza to, że surfaktanty to te składniki kosmetyków, które są odpowiedzialne za oczyszczanie, tworzenie piany i jeszcze parę innych funkcji (ale o tych innych nie teraz).
Surfaktantów jest całkiem spora liczba i jak się pewnie domyślacie różnią się one od siebie właściwościami, funkcją, ceną itp. Jeśli czujecie pociąg do wiedzy podręcznikowej w tym kontekście, to musiałabym Wam napisać, że są surfaktanty anionowo czynne, kationowo czynne, amfoteryczne i niejonowe. Po ludzku i trochę infantylnie można by powiedzieć, że są lepsze i gorsze. Lepsze to te, które są delikatniejsze dla naszej skóry, czyli oczyszczają dobrze, ale nie szkodzą skórze. I o to właśnie przede wszystkim chodzi w wyborze preparatów myjących – mają zawierać takie składniki myjące i dodatkowe, aby nie powodować uszkodzenia białek, lipidów, nie naruszać żadnych elementów bariery naskórkowej. Pewna znana mi nastolatka, której tłumaczyłam ten skomplikowany mechanizm podsumowała to tak: „Czyli chodzi o to, żeby nie umyć za dużo, tak?”. No powiem Wam, że lepiej bym tego nie ujęła. Dokładnie o to chodzi, żeby umyć tylko to, co jest nam zbędne, a to co potrzebne pozostawić w dobrej kondycji. To trochę tak, jakby zmyć plamę ze ściany nie zmywając jednocześnie farby i nie zdrapując tynku. Jesu, gdzie są mistrzostwa świata w najlepszych analogiach, bo chcę startować (po tej ostatniej już czuję, że jestem na pole position).
Jeśli już mamy wybrany żel do mycia z dobrymi surfaktantami i innymi składnikami łagodzącymi (może się zdziwicie, ale ten kolagen był właśnie po to), wtedy możemy swoją uwagę skierować na inne, ewentualne składniki aktywne lub uzupełniające. Możemy na przykład poszukać dodatku substancji przeciwzapalnej, przeciwbakteryjnej, obniżającej pH, sebostatycznej, czy okluzyjnej itp. itd. Możemy też (jeśli bardzo chcemy, a nasza skóra nie ma nic przeciwko) poszukać w tym kosmetyku odpowiedniej substancji zapachowej lub barwiącej (chociaż lepiej nie). Wszystko zależy od ewentualnych problemów i stanu naszej skóry. Nadal jednak musimy pamiętać, że będzie to tylko (i aż) oczyszczanie, tyle, że ze wskazaniem.
Gdybym miała na koniec sformułować jakąś poradę praktyczną, to brzmiałaby ona tak. Najlepiej powierzyć dobranie preparatu lub preparatów do mycia skóry twarzy profesjonaliście, a energię zaoszczędzoną w ten sposób spożytkować na właściwą technikę oczyszczania. Oczywiście te wszystkie ceregiele i porady są tylko dla tych, którzy mają jakieś problemy ze skórą, albo z wyborem. Tym, którzy nie mają, życzę miłego hasania pomiędzy drogeryjnymi półkami i udanych zakupów (bo jest w czym wybierać).
Małgorzata Krzykowska