top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraMK

Szorowania małe i duże.

Jeśli jesteście miłośnikami fejsbukowego wersalu, to dzisiejszy tekst raczej nie będzie dla Was. Będę krytyczna, więc może się zdarzyć, że nie będę się bawić w eufemizmy. Jakby co, to ostrzegałam.


O napisaniu tego tekstu myślałam już kilka miesięcy. Jedna z moich klientek namawiała mnie nawet do tego, bo mówiła, że „ludzie nie wiedzą”, że to może być szkodliwe dla skóry. Niby chciałam o tym napisać, ale gdzieś pod skórą (nomen omen) czułam jednak, że to jest bez sensu. Musiałabym bowiem napisać krytyczny tekst na temat jednego z najmodniejszych ostatnio trendów urodowych, który ma wielu zwolenników i wielbicieli. No, a przekonywanie takich osób do zmiany myślenia jest skazane na niepowodzenie. Skąd to wiem? Wiem to dlatego, że w swoim edukacyjnym życiu liznęłam (to jest najbardziej adekwatne określenie) psychologii, więc znam heurystyki i błędy poznawcze. Weżmy na przykład błąd konfirmacji. To jest taki błąd poznawczy, zgodnie z którym przedkładamy informacje, które potwierdzają naszą dotychczasową wiedzę (albo „wiedzę”) i ani argument siły, ani tym bardziej siła argumentu nie jest w stanie zmienić naszego zdania. No krótko mówiąc, to skrzywienie poznawcze powoduje, że zamiast nieustannie weryfikować swoją wiedzę i szukać tzn. obiektywnej oceny, raczej szukamy kolejnych argumentów na to w co wierzymy. Absurd? No tak. Co z tego, kiedy tak właśnie działamy.




No, więc ponieważ ja wiedziałam to wszystko to nie za bardzo mi się chciało walczyć z wiatrakami i angażować swój czas i energię w przekonywanie ludzi do rezygnacji z tej głupiej mody, tym bardziej, że kilka razy zamiast „dziękuję” dostałam już za to po nosie. Pomyślałam więc, że zamiast pisania po prostu poczekam, aż ta moda minie, bo że minie to tego akurat byłam pewna. No i trzymałabym się chyba tego swojego postanowienia, gdyby nie pewne zdarzenie.


Zanim o zdarzeniu, to oczywiście muszę Wam napisać, o jaką modę chodzi. Szczotkowanie skóry! Znacie to? Na pewno znacie i jeśli nie używacie, to przynajmniej słyszeliście o tym, prawda? Tysiące postów, reklam, instagramowych poleceń na temat trendu. W tle oczywiście obiecanki, a że wyszczupla, a że likwiduje cellulit, a że… . W miejsce kropek możecie sobie wstawić co tam chcecie, bo ilość absurdalnych obietnic nie miała końca. To co mnie najbardziej wkurzało to nie te obietnice, ale porady dotyczące wykonywania tych czynności i najgłupsza wśród nich, aby robić to codziennie. Kim jest człowiek, który tę poradę wymyślił nie wiem, ale jedno o nim wiem na pewno. Nie znał fizjologii skóry, a przynajmniej tego jej fragmentu, który traktuje o procesie keratynizacji. Więcej o tym baranie (przepraszam wszystkie baranki) nie wiadomo, ale gdyby była policja kosmetyczna to mogłaby za nim wysłać list gończy. Marzy mi się, żeby zostać komendantem takiej policji i osobiście zapuszkować tego pajaca.


Trochę byłam przerażona, trochę zaniepokojona, ale ciągle się uspokajałam, bo wiedziałam, że sprzymierzeńcem w walce z tym głupim trendem jest nasze ludzkie… lenistwo. Jeśli ktoś to będzie robił, myślałam, to wytrzyma najwyżej dwa tygodnie, a potem szczotka wyląduje w kącie łazienki i pokryje się kurzem. Tak sobie więc trwałam w swoim postanowieniu o niepisaniu na ten temat. Tak było do minionego piątku, kiedy to przez przypadek, szukając czegoś innego w internetowych zasobach, natknęłam się na materiał pewnej śniadaniówki. Materiał był sprzed miesiąca, a tytuł którym był opatrzony zdradzał zawartość i sugerował, że jeśli zdecyduję się go zobaczyć, to muszę być przygotowana na najgorsze. Tytuł był jednoznaczny i obwieszczał, że będzie o szczotkowaniu twarzy i dekoltu, jako metodzie przeciwdziałania starzeniu skóry.


Wzięłam głęboki wdech, na głos wypowiedziałam słowo, którego tutaj przytoczyć nie mogę i odpaliłam wideo. Wysłuchałam prawie sześciu minut regularnego bełkotu, zarówno w formie, jak i treści i… zmieniłam zdanie. Mówiąc precyzyjniej, zmieniłam swoje postanowienie i zdecydowałam, że jednak napiszę o tym szczotkowaniu.


Najpierw dwa słowa o samej wypowiedzi w materiale wideo. Autorką tej wypowiedzi była osoba przedstawiona, jako kosmetolog. Przyznam, że to zabolało mnie najbardziej. Dużo łatwiej byłoby mi napisać ten tekst wyjaśniając, że jej porady są wynikiem braku wiedzy zawodowej. Nie chcę pastwić się nad tą wypowiedzią, więc napiszę tylko, że zamiast merytorycznej wiedzy o czynności szczotkowania skóry twarzy i przedstawieniu plusów i minusów tej czynności można było obejrzeć sześciominutowe pajacowanie, pozbawione jakiejkolwiek wartości merytorycznej, ale za to pełne kolokwialnych określeń. Najważniejszy mój zarzut dotyczący tej wypowiedzi jest taki, że nie padło w niej ani jedno słowo, podkreślam, ani jedno słowo, na temat przeciwwskazań i wad tego zabiegu (wręcz przeciwnie, jedno z przeciwwskazań zostało zbagatelizowane). Jak na kogoś, kogo zawodową powinnością jest dbanie o dobry stan skóry, zaskakujące.


A teraz najważniejsze! Merytoryka!


Co to jest szczotkowanie skóry? To czynność, której mechanizm działania nie jest żadną nowością, ani wynalazkiem urodowych guru. To czynność znana od wielu lat, która jest jednocześnie mechanicznym złuszczaniem (peelingiem) oraz pobudzaniem mikrokrążenia (masażem). Obie czynności mogą korzystnie wpływać na stan i kondycję skóry, pod warunkiem, że są odpowiednio dobrane, prawidłowo wykonane, a także poprzedzone i zakończone właściwą pielęgnacją . Nie trzeba być jednak wybitnym specjalistą w tej kwestii, żeby domyślać się, że ten zabieg oprócz plusów ma również minusy (jak w przypadku każdego zabiegu). W tym konkretnym przypadku jest jednak tak, że minusów, a właściwie przeciwwskazań jest więcej niż wskazań, zwłaszcza jeśli komuś przyszłoby do głowy wziąć na serio sugestię, o codziennym stosowaniu tej metody „pielęgnacji”. Przedstawię Wam teraz kilka sytuacji, w których ten zabieg będzie szkodliwy dla skóry.


  1. Po pierwsze, skóra z jakimkolwiek problemem naczyniowym. I mam tu na myśli zarówno teleangiektazje (rozszerzone naczynia), jak i rumień (utrwalony, czy przemijający), nie wspominając już o trądziku różowatym z wykwitami (krostami, czy grudkami).

  2. Po drugie, skóra z zaburzeniem parametrów barierowych, czyli nawilżeniem, natłuszczeniem, pH, czy TEWL-em (transepidermalna utrata wody). Mechaniczne pobudzanie takiej skóry będzie nasilać dyskomfort związany z zaburzeniem tych parametrów, a może również pogłębiać problem. Biorąc pod uwagę, że ten stan dotyczy znaczącej części ludzi (wg moich, niereprezentatywnych ma się rozumieć szacunków, dotyczy to około 70% kobiet) to jest to przeciwwskazanie dla wielu.

  3. Po trzecie, skóra z jakimkolwiek zaburzeniem rogowacenia naskórka, czy to chorobowym, jak w przypadku atopowego zapalenia skóry lub łuszczycy, czy fizjologicznym. W tym przypadku bardzo łatwo pogorszyć stan skóry i pogłębić zaburzenie.

  4. Po czwarte, skóra z łojotokiem i wykwitami łojotokowymi, zwłaszcza zapalnymi, określanymi przez klientów, jako pryszcze. Większość stanów trądzikowych jest przeciwskazaniem do wykonania takich zabiegów i może powodować zaostrzenie tej dermatozy. Zważywszy na to, jak bardzo popularny jest to problem skóry, wydaje się, że więcej jest osób, które nie powinny wykonywać tego zabiegu, niż tych które mogą to robić.

  5. Po piąte, skóra z jakimkolwiek stanem zapalnym, wypryskiem kontaktowym, czy infekcją, zarówno grzybiczą, jak i bakteryjną. W każdym z tych przypadków problem skóry może się nasilić po wykonaniu czynności szczotkowania.

To tyle o tym kosmetycznym trendzie - wnioski pozostawiam Wam.

Małgorzata Krzykowska

15 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kolagenowo.

bottom of page