MK
Dowodzik fotoprotekcyjny.
Zaktualizowano: 2 lip
- Tato, a gdybym kupiła Ci krem z filtrem, to byś używał? – zapytałam w trakcie wizyty w domu rodzinnym, przeczuwając, że moja pozycja negocjacyjna w tej kwestii jest najsłabsza z możliwych.
- A po co? Przecież ja mam Niveę od 5 lat i też nie używam – odpowiedział mój rodzic wbijając tymi słowami metaforyczny nóż, w moje kosmetologiczne serce.
- Mamuś, a Ty? – wydukałam słabo, robiąc oczy spaniela.
- Będę – odpowiedziała mama, dostarczając mi tym samym wyjaśnienia faktu, dlaczego grupę krwi odziedziczyłam po niej, a nie po ojcu.
Tę autentyczną opowieść przytaczam w konkretnym celu, bo chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, że odkrywam publicznie rodzinne tajemnice bez powodu. Będzie o fotoprotekcji. O smarowaniu skóry kremami z filtrem można mówić godzinami, a i tak znajdzie się ktoś, kto uzna, że to bzdury. Nie można się jednak poddawać, dlatego dzisiaj kolejny argument i dowodzik fotoprotekcyjny.
Promieniowanie UV potrafi czasami zrobić kuku naszej skórze. To o czym wszyscy pewnie wiedzą jest zagrożenie czerniakiem. Co z tego, kiedy wizja tego niebezpieczeństwa jakoś słabo działa. Myślimy, że to rzadkość i raczej dotyczy innych ludzi, prawda? No, a ryzyko przebarwień, jak działa? Ten argument chyba częściej robi wrażenie. Czerniak jest taki odległy, często nie znamy nikogo, kto by coś takiego miał. No, ale przebarwienia, to już na pewno istnieją - w dodatku są brzydkie i wszyscy je widzą.
W puli słonecznych zagrożeń jest jeszcze to, że promieniowanie UV jest przyczyną starzenia skóry i powoduje powstawanie zmarszczek? To też niby wiadomo, ale przecież zmarszczki się pojawią, niezależnie od tego, czy będziemy stosować kremy z filtrem, czy nie. No, a poza tym: "Elka nic nie używa i ma skórę gładką, a Magda wklepuje codziennie i wyląda, jak swoja własna babcia".
Dużo bagatalizowania poważnych zagrożeń, więc potrzebujemy więcej argumentów. I ja tu dzisiaj jestem właśnie po to, żeby przekazać pewną ciekawostkę-argument, o wartości dowodowej, w kontekście wpływu promieniowania UV na ludzką skórę. Otóż ten wpływ daje się czasami zobrazować w badaniu ultrasonograficznym skóry, czyli możemy niekorzystne działanie słońca zobaczyć na własne oczy.
Popatrzcie teraz na załączone przeze mnie dwa zdjęcia ultrasonograficzne. Są to zdjęcia usg skóry twarzy moich klientów, dwóch różnych osób.

Pierwsze zdjęcie, to z czerwoną kropką przedstawia skórę, na której widać charakterystyczny obszar ubogoechogeniczny (miejscami bezechowy), zwany SLEB lub SENEB. Na zdjęciu obszar ten jest zaznaczony przeze mnie czerwoną strzałką - to jest ten czarny pasek, na całej długości zdjęcia. Tak wygląda obraz usg charakterystyczny dla skóry uszkodzonej w wyniku działania promieniowania UV.

Dla porównania, na drugim zdjęciu, tym z fioletową kropką, zaznaczyłam miejsce, które powinno wyglądać tak samo, gdyby skóra była również uszkodzona przez promieniowanie UV. Widzicie jednak, że w tym miejscu, zaznaczonym fioletową strzałką nie ma tego czarnego paska. W tym przypadku nie ma obrazu charakterystycznego dla fotostarzenia.
Tak właśnie wyglądają różnice w obrazie usg dwóch rożnych skór, jednej prawidłowej, drugiej uszkodzonej przez promieniowanie UV. Krótko mówiąc, dosłownie i w przenośni, mamy czarno na białym, że promieniowanie UV może uczynić realne szkody i można je zobaczyć w badaniu ultrasonograficznym.
Na koniec dwie uwagi służące rzetelności tego tekstu.
Po pierwsze, zdjęcie usg, które wybrałam przedstawia to uszkodzenie, w dużym rozmiarze. Chciałam po prostu pokazać taki przypadek, który nie pozostawia wątpliwości i będzie widoczny dla każdego, a nie tylko dla osób, którzy znają się na ultrasonografii. W zdecydowanej większości takich obrazów, obszary te są dużo mniejsze i nierzadko występują tylko miejscami, a nie na całym fragmencie skóry, tak jak tutaj.
Po drugie, taki obraz skóry może oczywiście również oznaczać coś innego i będzie skutkował zupełnie inną diagnozą. Podobne cechy możemy spotkać w obrazach usg niektórych chorób skóry. Ten temat jest jednak dużo bardziej skomplikowany i wymaga również innych technik diagnostycznych, aby dokonać prawidłowego różnicowania tych dermatoz.
Tyle ode mnie. Czy ja dobrze się domyślam, że teraz rzucicie się masowo kupować kremy z filtrem? Będę żyć tą nadzieją do następnego razu, kiedy znowu Wam napiszę o fotoprotekcji.
Małgorzata Krzykowska