MK
Babcina skóra.
Od mniej więcej dwóch lat, wczorajsze święto babć nie jest już dla mnie dniem kupowania kwiatów, składania życzeń i przytulania. Dla mojej babci nie mogę już nic zrobić. Myślę jednak, że mogę przydać się na coś innym babciom – mogę opowiedzieć trochę o skórze babć i o tym jak ją pielęgnować.
Zadanie nie jest łatwe i nie da się go oczywiście wykonać z precyzją. Jeśli mamy do czynienia z dużą grupą ludzi, których jedyną cechą wspólną jest podobny przedział wiekowy (powiedzmy 70+) to wiadomo, że poruszamy się na dużym poziomie ogólności. Myślę jednak, że warto chociaż wspomnieć o zmianach, które zachodzą wówczas w skórze, chociaż aby być rzetelną muszę dodać, że te zmiany nie zachodzą u wszystkich w jednakowym stopniu i w tym samym czasie.

Nie ma co wyważać otwartych drzwi, mógłby ktoś powiedzieć. Wiadomo przecież, że podstawowe zmiany, które widać na starzejącej się skórze to zmarszczki i utrata jędrności. To prawda. Tak właśnie przedstawia się obraz kliniczny takiej skóry. Mogłabym nawet to doprecyzować i dodać od siebie, że oprócz powyższych cech można wspomnieć również o tym, że skóra robi się cieńsza, że zaburzony zostaje owal twarzy oraz to, że dochodzi do zmian w szeroko rozumianym zabarwieniu skóry (ogólna bladość, patologiczne przebarwienia i odbarwienia, zmiany naczyniowe).
Wszystko co wymieniłam, to cechy kliniczne starzejącej się skóry. Cechy, które mają charakter głównie estetyczny i które dość łatwo zdiagnozować, nawet jeśli nie jest się specjalistą.
Oprócz wymienionych wyżej estetycznych mankamentów procesu starzenia skóry, są również problemy o charakterze, nazwijmy to, zdrowotnym. Te problemy związane są z dyskomfortem (często bardzo dużym), o którym wie i którego doświadcza wyłącznie osoba, która je posiada.
To na tych właśnie sprawach chciałabym się dzisiaj skupić.
Wyraziste i radykalne uogólnienia mocno zapadają w pamięć. Prawdopodobnie dlatego właśnie, na tak długo, zapamiętałam słowa, które usłyszałam w czasie moich studiów, na jednym z wykładów. Wykład prowadziła uznana, trójmiejska dermatolożka, która powiedziała mniej więcej tak: "Po 60-tce każda skóra jest sucha". I chociaż, jak się pewnie domyślacie, łatwo byłoby obalić tę tezę (jak każdą, która jest tak ogólna), to jednak przy odrobinie dobrej woli i życzliwości dla autorki, da się wyjaśnić co miała na myśli mówiąc te słowa.
W każdej skórze z wiekiem dochodzi do zmniejszania wydzielania potu i łoju (nawet o połowę), a to jak wiadomo prosta droga do zmniejszenia płaszcza ochronnego naskórka. Jeśli dodamy do tego postępujący deficyt i zaburzenia w składzie np. ceramidów (lipidy) to nadmierna utrata wody i suchość skóry jest gwarantowana. Co równie ważne częstym objawem towarzyszącym jest nadmierne rogowacenie naskórka (zwiększa się czas odtworzenia warstwy rogowej), co również prowadzi do niemożności zatrzymywania wody. Właśnie to w największym stopniu sprawia, że naskórek staje się coraz bardziej suchy i jednocześnie szorstki. I chociaż wymienione przeze mnie mechanizmy przytaczam na dużym poziomie ogólności to jednak są one pewnym wyjaśnieniem słów wspomnianej lekarki.
Jest jeszcze jeden problem, o którym chciałabym wspomnieć w kontekście procesu starzenia skóry. Tym problemem jest świąd. Świąd skóry może być oczywiście związany z przebiegiem różnych chorób (nie tylko skóry) lub konsekwencją leczenia (polekowy), jednak nie o tym będzie teraz mowa. Chciałabym wspomnieć o świądzie występującym powszechnie, a w piśmiennictwie określanym, jako świąd starczy, do opisu przewlekłego świądu o nieznanym pochodzeniu u osób w podeszłym wieku. Osoby, które znają ten problem z podręczników, czy innych publikacji lub opowieści nie wiedzą o nim nic. Nie da się bowiem w cywilizowany sposób opisać uczucia swędzenia prawie 2 m2 własnego ciała. Ten aspekt również, a może przede wszystkim należy uwzględniać w codziennej pielęgnacji starzejącej się skóry.
Dobrze byłoby zakończyć ten tekst poradami pielęgnacyjnymi, albo wręcz pomysłami na kosmetyczne prezenty dla tych babć, którym znany jest problem suchości i świądu. Trudno takiej porady udzielić na tym poziomie ogólności. Jedyna rada na którą mogłabym się pokusić, to aby szukać kosmetyków wśród tych, na których napisane jest, że są przeznaczone dla skór atopowych lub wspomagających leczenie atopowego zapalenia skóry (nawet jeśli ta choroba Was nie dotyczy). To kosmetyki, których działania niwelują lub zmniejszają te problemy – wybierajcie te, na których napisane jest, że działają przeciwświądowo oraz, że są sterylne (tak, są już takie kosmetyki). Jeśli zaś chodzi o zmarszczki, to jeżeli chcecie je usuwać znajdziecie bez problemu ofertę handlową w tym zakresie, a jeśli nie chcecie to… tym lepiej, bo czyż babcia bez zmarszczek nie traci odrobinę wiarygodności na swojej „babciowości”?
Małgorzata Krzykowska